Dzień wesela. Czyli o tym, że dla mnie nie ma już nic!

Gdzieś przeczytałem, że lipiec to miesiąc najbardziej pełen światła w całym roku.
Gdzieś także przeczytałem, że w życiu niezwykle często najjaśniejsze światło miesza się z najgłębszą ciemnością.

Lipiec to miesiąc najbardziej pełen światła w całym roku.
Lipiec to też miesiąc, w którym straciłem ukochanego psa i ukochaną osobę jednocześnie.
Lipiec to miesiąc, gdy ciemność zwyciężyła nad światłem.
Znowu.
I może już tak musi być?
I może już tak będzie zawsze?

— Po co panu światło, przecież i tak pan nie widzi, to po cholerę pan w toalecie zaświeca? — zapytał mnie kiedyś ktoś na jakiejś imprezie.

Bo wszyscy czasem potrzebujemy odrobiny światła, nawet w środku lipca.
Nawet w samym środku największego wesela

Migawka z metra

Stacja warszawskiego metra.
– Kamil? – Dotyk ręki na ramieniu, furkot habitu, zapach z dawnego życia.
– Siostro! – witam spotkaną właśnie zakonnicę, moją dawną nauczycielkę – jak dawno się nie widzieliśmy!
– To prawda, dość dawno. Co nowego u Ciebie? Szkołę średnią skończyłeś już 5 lat temu. Co robiłeś od tego czasu?
Faktycznie, to już 5 lat.
Co mam jednak odpowiedzieć na pytanie nauczycielki?
Szperam w mojej biografii i próbuję wyłowić coś, o czym można opowiedzieć podczas casualovej rozmowy w metrze.
Co przeżyłem w ciągu tych pięciu lat?
4 razy zmieniałem pracę, 3 razy się przeprowadzałem, uzależniłem się od substancji psychoaktywnej, 2 razy spadłem pod metro, przeżyłem poważną chorobę najbliższego członka rodziny i pochowałem kogoś bardzo mi bliskiego.
Poza tym udało mi się nie skończyć studiów i nie zaoszczędzić ani złotówki!
– Kamil, zasnąłeś? Pytałam, co się u Ciebie zmieniło?

Kolejna zmiana, czyli pożegnanie z Warszawą

Drodzy znajomi i przyjaciele,
Chcę powiedzieć raz, by nie musieć powtarzać i tłumaczyć wszystkim znajomym tego samego, ponieważ sytuacja jest dla mnie trudna.
Z powodów osobistych postanowiłem wyprowadzić się na jakiś czas z Warszawy. Nie jest to łatwa decyzja, będzie mi tu wszystkiego brakowało, Warszawa to moje miejsce na Ziemi.
Ale muszę na razie wyjechać, żeby potem móc do niej wrócić. I kiedyś z pewnością wrócę. Choć jeszcze nie teraz.
Wiem, że kilku osobom jestem winien wyjaśnienia. Wiem, że kilka osób zostawiam. Nie szukajcie mnie, bo to ja muszę najpierw znaleźć siebie. Poza Warszawą, może nawet poza Polską. Pozwólcie mi na to.
Wrócę. Na pewno.
PS. W moim obecnym mieszkaniu zostaję do końca miesiąca. Jeśli ktoś chce wpaśćć na pożegnalne piwo – zapraszam.

Dziękuję

Za to, że jesteś jednym z niewielu ludzi, przy których nigdy niczego nie musiałem udawać!
Za to, że przy Tobie nigdy nie czułem się jak niewidomy. Ile kubków potłukliśmy, bo podawałeś mi szybko, nie patrząc, bo znowu zapomniałeś że nie widzę?
Za to, że przy Tobie odzyskałem tożsamość, odzyskałem siebie!
Za to, że czasami potrafisz mi odmówić, kiedy Cię proszę o pomoc w drobnych rzeczach, jak to żebyś zrobił herbatę. Dzięki temu wiem, że kiedy już pomagasz, robisz to, bo naprawdę chcesz.
Dziękuję też za to, że jesteś jedną z niewielu osób, która potrafi poskładać mnie do kupy, kiedy się rozsypię. Zawsze potrafisz mnie rozśmieszyć, nawet wtedy, kiedy (dosłownie) przed chwilą histerycznie płakałem. I za to też dziękuję!
Dziękuję Ci za poczucie bezpieczeństwa, które mi dajesz.
Ten wpis jest dla Ciebie, bo to najbardziej szczery i prawdziwy prezent urodzinowy, jaki potrafiłem wymyślić. Chciałem opowiedzieć innym o tym, kim dla mnie jesteś, ale przede wszystkim, chciałem powiedzieć to Tobie raz jeszcze. Bo zasługujesz.
Wszystkiego najlepszego mordo! Dziękuję, że jesteś! 🙂

Zwyczajny dzień

Chłopiec płakał, muzeum nie zobaczono. SPacer po parku i lody, szybka kawa i metro, i pociąg i dom. W domu wino i gadanie, i śmiech, i kukiełkowy teatrzyk, i łaskotki z chłopcem, i jajecznica z pomidorami i Herbert czytany do wina, i bieg do ubera w deszczu. Teraz 22:45 – WRÓCIŁEM DO DOMU.

Niby dzień jak codzień, ale chciałem zapisać właśnie ten jeden z wielu zwyczajnych dni, bo ta zwyczajność jest piękna!
A ja jestem zjarany!

Migawka z cmentaża

– A gdzie jest tatuś?
– Już tam w górze, skarbie, już tam daleko.
– Ale wróci?
– Kiedyś się spotkacie – kobieta przełyka łzy. – Kiedyś wszyscy jeszcze będziemy razem.
– Super! To ja chcę spać w środku! I zamówimy pizzę! A możemy jutro! Mama, możemy jutro? Już, choć do domu, chcę do taty zadzwonić powiedzieć o tej pizzy! Kiedy tata wróci?
– Niedługo skarbie, niedługo.
– Ti ta tu ta to to! – nucił chłopiec skacząc po całym cmentażu.
– Chcę peperoni, chcę peperoni! I z podwójnym serem!
Odpowiedzią był tylko głuchy szloch.

Obraz naszych czasów, czy może jednak nie? Nieważne. Po prostu mnie poruszyło więc wrzucam!

To już nie są czasy, w których Scarlett Johansson, soccer mommy XXI wieku, przechadza się po Tokio i rozmyśla nad sensem życia. To czasy, w których Donny wali konia pod zdjęcie własnej stalkerki, bo chce cokolwiek poczuć.

Zobaczcie, jak ten człowiek świetnie pisze!

"(…) Ulice wypełniaływielbiące nihilizm, pełne szumnych deklaracji, barwne ławice wykolejeńców, którzy znali się na awangardzie, patchworkowym stylu uzębienia,i na tym, który proszek mocniej tobą trzepnie, kiedy zaśniesz nago na squacie. (…)"

Bartosz Szpak, "Jestem kim chcesz", na motywach "Pigmaliona"

Nie żyje pan Czesław Kurek

Ci, którzy skończyli Laski, na pewno wiedzą, o kim mówię.

Pogrzeb w piątek o 12, w laskowskiej kaplicy.

Jeżeli ktoś z Lasek to czyta, to przekażcie proszę Waszym znajomym, którzy mogli Pana Czesława znać i być może chcą przyjść.

Jak rodzi się przemoc? Franz Kafka, “Przemiana”

"Przemiana" Franza Kafki to swoiste studium izolacji, odmienności, braku zrozumienia, akceptacji. To studium tego, ile jest człowieka w człowieku, i co tak naprawdę definiuje człowieczeństwo. Czy to forma, w jakiej się znajdujemy? Czy kondycja mentalna?
Kafka konfrontuje czytelnika z przemianą na wielu różnych poziomach. Tym dosłownym, w którym główny bohater przemienia się w ogromnego robaka, psychologicznym, kiedy obserwujemy zmiany dziejące się w relacjach bohatera z rodziną, otoczeniem i sobą samym, i narracyjnym, kiedy będziecie czytać "Przemianę" na pewno zauważycie, jak świetnie narracja głównego bohatera ilustruje aktualny stan jego umysłu.
Kafka funduje nam emocjonalny rollercoaster w głąb najciemniejszych zakamarków ludzkiej natury. Czytając Kafkę, musimy się ubrudzić! Musimy wytarzać się w naszych najgorszych nieczystościach, skonfrontować z najpodlejszą stroną ludzkiej natury, która jest jednocześnie tak prawdziwa, tak bardzo nasza!
A zatem, czy to wytarzanie się w nieczystościach naszych własnych uprzedzeń, lęków i niezrozumienia, może na koniec dnia zapeewnić jakieś oczyszczenie?
I jak rodzi się tytułowa przemoc?
Chcecie wiedzieć? To przeczytajcie "Przemianę"! OGromnie zachęcam!

EltenLink