Zobaczcie, jak ten człowiek świetnie pisze!

"(…) Ulice wypełniaływielbiące nihilizm, pełne szumnych deklaracji, barwne ławice wykolejeńców, którzy znali się na awangardzie, patchworkowym stylu uzębienia,i na tym, który proszek mocniej tobą trzepnie, kiedy zaśniesz nago na squacie. (…)"

Bartosz Szpak, "Jestem kim chcesz", na motywach "Pigmaliona"

Nie żyje pan Czesław Kurek

Ci, którzy skończyli Laski, na pewno wiedzą, o kim mówię.

Pogrzeb w piątek o 12, w laskowskiej kaplicy.

Jeżeli ktoś z Lasek to czyta, to przekażcie proszę Waszym znajomym, którzy mogli Pana Czesława znać i być może chcą przyjść.

Jak rodzi się przemoc? Franz Kafka, “Przemiana”

"Przemiana" Franza Kafki to swoiste studium izolacji, odmienności, braku zrozumienia, akceptacji. To studium tego, ile jest człowieka w człowieku, i co tak naprawdę definiuje człowieczeństwo. Czy to forma, w jakiej się znajdujemy? Czy kondycja mentalna?
Kafka konfrontuje czytelnika z przemianą na wielu różnych poziomach. Tym dosłownym, w którym główny bohater przemienia się w ogromnego robaka, psychologicznym, kiedy obserwujemy zmiany dziejące się w relacjach bohatera z rodziną, otoczeniem i sobą samym, i narracyjnym, kiedy będziecie czytać "Przemianę" na pewno zauważycie, jak świetnie narracja głównego bohatera ilustruje aktualny stan jego umysłu.
Kafka funduje nam emocjonalny rollercoaster w głąb najciemniejszych zakamarków ludzkiej natury. Czytając Kafkę, musimy się ubrudzić! Musimy wytarzać się w naszych najgorszych nieczystościach, skonfrontować z najpodlejszą stroną ludzkiej natury, która jest jednocześnie tak prawdziwa, tak bardzo nasza!
A zatem, czy to wytarzanie się w nieczystościach naszych własnych uprzedzeń, lęków i niezrozumienia, może na koniec dnia zapeewnić jakieś oczyszczenie?
I jak rodzi się tytułowa przemoc?
Chcecie wiedzieć? To przeczytajcie "Przemianę"! OGromnie zachęcam!

Za dużo palenia odsłona druga! Wpis chyba najbardziej osobisty z dotychczasowych, czyli o tym, czym dla mnie jest kultura!

Jeden płacze słuchając Baha, inny płacze słuchając Iron Maiden. Nie chodzi o to, czego słuchamy, lecz o to, co ta muzyka w nas wzbudza, jak w nas rezonuje. Zarówno Bah, jak i Iron Maiden, mogą inspirować, wzruszać i uwrażliwiać. Dlatego moim zdaniem, podział na kulturę wysoką i niską, jest jedynie wytworem, ludzkim wytworem. Kultury nie da się skategoryzować, podzielić, zaszufladkować. Kultura, to jest to wszystko, co czujesz, oglądając film, spektakl teatralny, czy kreskówkę ze swoim dzieckiem! Kiedy oglądasz ze swoją córką króla lwa na Brodwayu, i zarówno, kiedy wystawiasz (jako reżyser) sztukę Szekspira w londyńskim teatrze, ale też wtedy, kiedy jesteś “podrzędnym” ulicznym artystą… NIE JEST WAŻNE, JAK OCENIAJĄ TO LUDZIE! WAŻNE, JAK TO W TOBIE REZONUJE! BO TO JEST KULTURA, PRZEZ WIELKIE K! TO, CO POWSTAJE Z CIEBIE! TO, CO URODZI SIĘ Z CIEBIE, TWOJEGO POŚWIĘCENIA, I TWOJEJ WRAŻLIWOŚCI! TO JEST KULTURA!

Za dużo palenia!

Właśnie dobiegła końca moja swoista przygoda z serialem TBBT. Z ludźmi tymi śmiałem się, wzruszałem, denerwowałem na nich, płakałem z nimi, z nimi wzrastałem i przeżywałem. Ostatnie 3 odcinki, to były odcinki pożegnalne. Widziałem jak pięknie z widzami żegnają się twórcy. Słyszałem jak pięknie żegnają się z nami, widzami. Po dwunastu latach, Leonard, wzniósł się nad swoją, ogromnie trudną, relację z matką i powiedział jej "Mamo choć uważam że nigdy się nie zmienisz, choć uważam że nigdy nie zrozumiesz i nie zobaczysz tego co mi zrobiłaś, szczerze wybaczam ci i zostawiam moją dysfunkcyjną przeszłość za sobą!" Usłyszeć Leonarda, pozostawiającego za sobą wszystko, co tak długo go trapiło, po tych wszystkich latach… Widz, który wraz z bohaterami wzrastał tak długo, obojętnie wobec tego przejść nie ZDOŁA! I Sheldon Cooper, odbierający nobla ze sceny i mówiący (PIERWSZY raz W ŻYCIU!) nie o sobie samym, lecz o swoich przyjaciołach, swojej Rodzinie! I ostatnie "Thank you" Sheldona, wygłoszone z noblowskiej sceny, było jednocześnie ostatnią kwestią w serialu. Sheldon dziękował nie tylko noblowskiemu gremium i swoim przyjaciołom serialowym, lecz także nam, widzom, którzy z nim wzrastali tak długo! Płaczę tak, JAK NIE PŁAKAŁEM JESZCZE NIGDY W ŻYCIU!

PS: Jak kiedyś będę miał jakieś zwierzątko domowe, to na pewno nadam mu imię Sheldon!
Bazinga? Kto wie!

A oto, jak starożytni Grecy, zachowywali się na uroczystościach rodzinnych, czyli w jaki sposób powinno się opowiadać uczniom o Aleksandrze Wielkim! :D

Alec Benjamin, “I built a friend”, czyli samobójstwo z miłości

Jakie znacie samobójstwa z miłości?
No OK, oczywiście najsłynniejsza para wszechczasów, czyli Romeo i Julia. Oboje umarli, by później połączyć się znowu, bo żyć bez siebie nie mogli, więc woleli już nie żyć. Albo… Albo jakoś tak.
Czy jeśli kochasz prawdziwie, to czujesz się uskrzydlony, czy wręcz przeciwnie?
Czy miłość uskrzydla, czy czasem przeciwnie – spycha na samo dno rozpaczy, smutku i beznadziei?
Życie jest darem, czy klątwą?
A Bóg?
Myślicie że Bóg, jeśli naprawdę istnieje, to siedzi sobie gdzieś tam, na górze, no i śmieje się z nas wszystkich tak, że z tego śmiechu boli go brzuch i żebra?
Była taka postać w Biblii, którą Bóg wystawiał na coraz cięższe próby, stawiał przed nim coraz cięższe zadania i coraz większe przeszkody.
Była, prawda? Owszem, była. Był to Hiob.
Czy każdy z nas powinien być taki, jak ten cholerny, biblijny Hiob?
Czy każdy z nas powinien być święty, bo tak? Bo tak trzeba?
Czy rzeczywiście prawdą jest, że przez Krzyż do Nieba?
A jeżeli nie?
A jeżeli cała nasza, tak cudownie skonstruowana ideologia, mówiąca, że jeśli Bóg Cię kocha to musisz cierpieć, to stek bzdur stworzony po to,, żeby jakoś uzasadnić… Skurwysyństwo Boga?
Czy myślicie, że Bóg jest skurwysynem?
A może psychopatą, który ma niesamowitą frajdę z cierpienia innych?
Czy Bóg nas kocha?
I wracając do początku: czy z miłości można popełnić samobójstwo?
Chcecie puenty?
Puenty nie będzie. Bo czasami żadnej puenty po prostu nie ma.
Bo czasami ludzkie życie urywa się. Urywa się nagle i niespodziewanie, bez puenty, bez domknięcia, bez wyjaśnienia.
Uczyli Was w szkole, że zawsze musi być wstęp, rozwinięcie i zakończenie?
Mnie też. Mnie też tego uczyli.
A wiecie, czego nauczyło mnie życie?
Że czasem można skończyć pisanie wypracowania w pół słowa.
I z tym Was zostawiam.
Wiecie, jak nazywałby się mój przyjaciel robot, zbudowany w piwnicy z trzech kawałków plastiku i sznurka?
Wiecie, jak nazywałby się mój przyjaciel robot?
……

Genie, the Wild Child

Dla tych, którzy znają angielski chociaż troszeczkę, podaję interesujący dokument do obejrzenia. Ale ostrzegam, jest dość drastyczny i kiedy oglądaliśmy go na studiach, jedna z koleżanek wybiegła z sali z płaczem, bo nie wytrzymała tych okropności.
Krótki materiał filmowy opowiada o dziewczynce, której Amerykańska opinia publiczna nadała pseudonim Genie, a określano ją jako dzikie dziecko. Dziewczynka, więziona przez rodziców w pokoju, przez całe dnie przywiązana do nocnika, w nocy (w specjalnym kaftanie) przenoszona do łóżeczka z barierkami i kratami, w wieku 13 lat została odnaleziona przez opiekę społeczną. Ojciec ją bił, katował i dusił, nie odzywał się do niej, jedynie szczekał i warczał. Stąd Genie nigdy nie miała kontaktu z językiem, dlatego nigdy również nie nauczyła się mówić. Jej przypadek posłużył językoznawcom do potwierdzenia Hipotezy Okresu Krytycznego, dotyczącej przyswajania języka.
Dość już tego wstępu, zapraszam na film. Choć temat jest trudny i poruszający, to z pewnością wart zgłębienia.

Piątkowa anegdotka muzyczna. Tak sobie, bez okazji

Stanisław Moniuszko, podczas premiery swojej znakomitej opery – Halki – w Teatrze Wielkim, stał za kulisami i płakał ze wzruszenia, nie mogąc uwierzyć, że właśnie ogląda realizację sceniczno-muzyczną dzieła swojego życia. Stał sobie spokojnie i pławił sie w glorii sukcesu, kiedy nagle zaczął na niego strasznie wrzeszczeć jakiś monter czy inny oświetleniowiec. Ale słuchajcie, jak on strasznie wrzeszczał. Że tutaj, za kulisy osoby postronne wchodzić nie mogą, i że co to ma znaczyć w ogóle, i że w ogóle kto Ci pozwolił człowieku tu wejść? A na koniec nakazał kompozytorowi wynosić się natentychmiast, co kompozytor (prawie z płaczem) skwapliwie uczynił. Moniuszko był tak nieśmiały, skromny i wycofany, że nie umiał wyjaśnić pracownikowi technicznemu, że to on sam skomponował Halkę.
Kiedy wszyscy po premierze chcieli uścisnąć dłoń wspaniałego kompozytora i pogratulować niesamowitego sukcesu, ten (ukryty przed ciekawskimi spojrzeniami) siedział w niedalekiej knajpie, jedząc kotlety z wołowiny i popijając piwem. Pisał jednocześnie list do ukochanejj żony, zalewał się łzami wzruszenia i radości, a nade wszystko chciał być sam. Odnaleziono go jednak i niemal siłą zaciągnięto na proszoną ucztę, pełną arystokracji i wszelkiego innego muzycznego towarzystwa, a biedny Moniuszko marzył tylko o tym, by wrócić do knajpy, zamówić jeszcze jedno piwo i skończyć pisać list.

No to tyle na dzisiaj. Miłego piątku Państwu życzę!

Spóźnione nieco, no ale… przyśniła sie dzieciom Polska, albo z okazji dnia dziecka wpis okolicznościowy…

Przyśniła się dzieciom Polska
czekana przez tyle lat,
do której modlił się ojciec,
za którą umierał dziad.
Przyśniła się dzieciom Polska,
w purpurze żołnierskiej krwi,
szła z pola bitym gościńcem,
szła i pukała do drzwi.
Wybiegły dzieci z komory,
przypadły Polsce do nóg
i patrzą – w mrokach przyziemnych
posępny czai się wróg.
Dobywa ostre żelazo
zbójecką podnosi dłoń…
Więc obudziły się dzieci
i pochwyciły za broń
Podniosły w groźny wir bitwy
zwycięski parol swych snów
i osłoniły przed wrogiem
własnymi piersiami Lwów.
Edward Słoński

EltenLink