Warszawa o poranku

Wysiadam z metra, przechodzę przez ulicę i skręcam w lewo. Marszałkowska wita mnie szumem pędzących aut, zapachem bajgli wydobywającym się z piekarni na rogu, stukotem obcasów jakiejś pani, która przebiega przez ulicę, jakby chciała dogonić uciekający czas, wesołymi okrzykami bawiących się w pobliskim parku dzieci, turkotem wypełnionych pasażerami tramwajów. Słyszę, jak jakiś pan w kiosku obok kupuje Tygodnik Powszechny i jogurt naturalny. Z drugiej strony na przystanku zatrzymuje się autobus, wypluwając ze swojego brzucha mrowie ludzi, niegotowych jeszcze, by rozpocząć nowy dzień. Wchodzę do pobliskiego Starbucksa, kupuję kawę i dzierżąc w dłoni kubek pełen "kofeinowego szczęścia", po prostu stoję i słucham. Oto moja Warszawa. Taka, o jakiej śpiewał Czesław Niemen. Taka, o jakiej pisał Leopold Tyrmand. Taka, którą kocham. Nie dlatego, że duża, lecz dlatego, że moja.

“Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Na pamiątkę 1 września 1939 roku

"Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.

I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.

I ci, co dobry mają wzrok
i słuch, słyszeli pono,
jak dudni w chmurach równy krok
Morskiego Batalionu.

I śpiew słyszano taki: – By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął,
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte."

Konstanty Ildefons Gałczyński, "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte".

Kiedy Dawid poprosił mnie, bym napisał wpis pamiątkowy dotyczący 1 września 1939 roku, rzecz potraktowałem bardzo poważnie. Przez cały dzisiejszy dzień chodziłem z myślą, co można napisać o dniu, o którym słyszeli przecież wszyscy?
Rok temu, podczas obchodów wydarzeń na Westerplatte, padło dużo słów. Między innymi te:

"To tu, w Gdańsku, na Westerplatte, 78 lat temu miała miejsce pierwsza bitwa II wojny światowej. To tu rozpoczął się rozpętany przez hitlerowskie Niemcy koszmar, który na całym świecie pochłonął kilkadziesiąt milionów istnień ludzkich a Polska na sześć lat trafiła pod okrutną, niemiecką okupację."
[koniec cytatu]

Teraz, kiedy myślę o tegorocznej, 79. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, przypominam sobie, co powiedziała moja świętej pamięci prababcia, gdy ją o wojnę zapytałem: "Dziecko, nie chciałbyś tego przeżyć. To były ciemne czasy. Nie było chleba, ani poczucia bezpieczeństwa, a Bóg wydawał się tak strasznie odległy"…

A zatem, trochę historii. Pozwolę sobie zacytować opracowanie historyka, pani Małgorzaty Karoliny Piekarskiej:

Choć w 1939 roku już od wiosny mówiło się o możliwej zbliżającej się wojnie, to Polacy byli pewni: wygramy! W końcu 20 lat wcześniej wygraliśmy z bolszewikami. Gdy 1 września 1939 roku Niemcy bez wypowiedzenia wojny przekroczyli nad ranem polskie granice wierzono, że ten konflikt potrwa najwyżej kilka tygodni. Nikt nie przypuszczał, że te kilka tygodni zmienią się w 6 długich lat…
1 września 1939 roku prasa polska pisała i z troską, i entuzjastycznie. Przede wszystkim publikowano orędzie prezydenta Rzeczpospolitej Ignacego Mościckiego.
OBYWATELE RZECZYPOSPOLITEJ!
Nocy dzisiejszej odwieczny wróg nasz rozpoczął działania zaczepne wobec Państwa Polskiego, co stwierdzam wobec Boga i historii.
?W tej chwili dziejowej zwracam się do wszystkich obywateli Państwa w głębokim przeświadczeniu, że cały Naród w obronie swojej Wolności, Niepodległości i Honoru, skupi się dookoła Wodza Naczelnego i Sił Zbrojnych oraz da godną odpowiedź napastnikowi, jak to się już nieraz działo w historii stosunków polsko niemieckich.
Cały Naród Polski, pobłogosławiony przez Boga, w walce o swoją świętą i słuszną sprawę, zjednoczony z Armią, pójdzie ramię przy ramieniu do boju i pełnego zwycięstwa.
Warszawa, dnia 1 września 1939 r.
(-) IGNACY MOŚCICKI PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ
Ponadto gazety informowały o tym, jak udzielać pierwszej pomocy w przypadku zatrucia gazami bojowymi oraz skąd brać maski przeciwgazowe.
4 września wszystkie publikowały sensacyjną wiadomość, że Anglia i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom.
5 września z radością donoszono o bombardowaniu portów niemieckich przez lotników angielskich. 8 września satyryczne pismo „Mucha” opublikowało na pierwszej stronie dowcip rysunkowy zatytułowany „Hołd pruski w Moskwie”, na którym Ribbentrop całuje Stalina w rękę. Dowcipowi towarzyszy podpis: „STALIN – Pakt my tobie, Ribbentropie podpisali. Ty w rączkę nas pocałuj, pakt bierz, a co my zrobimy dalej, to jeszcze podumajem”.
11 września, w czwarty dzień obrony stolicy, „Wieczór warszawski” informował, że kolos niemiecki trzęsie się w posadach, a niemieckie radio przyznaje, że Niemcy cofnęli się spod Warszawy. Informowano też o tym, że Anglia podziwia bohaterstwo mieszkańców. Cytowano fragmenty przemówienia prezydenta Starzyńskiego, który „przekazał swoje wskazania dla ludności cywilnej, podnosząc szczególnie konieczność utrzymania czystości, która jest niezbędnym warunkiem zdrowia. Choroby są podczas wojny groźniejszym wrogiem niż granaty, bomby i kule. Przed żelazem i środkami wybuchowymi wroga broni nas nasza siła zbrojna, bronimy się sami przez organizację O. P. L. Musimy także podjąć walkę z chorobotwórczymi bakteriami. Na razie stan zdrowotny Warszawy jest bardzo dobry. Dopilnujemy, żeby się nie zepsuł, a pierwszym warunkiem tej walki jest czystość mieszkań, schronów, podwórz, ulic i ciał naszych.”
Prasa co rusz podkreślała zasługi Polskiego Radia w szerzeniu optymizmu wśród mieszkańców zachęcając do słuchania bieżących komunikatów. Zachęcała też ochotników do wstępowania do wojska.
Jednocześnie prasa wzywała byłych członków straży obywatelskiej do stawienia się w 4. okręgu przy Niskiej. Do natychmiastowego stawiennictwa wzywano lekarzy kolejowych, sanitariuszy i felczerów. Wzywano też inżynierów do wstąpienia do Samopomocy Technicznej Komitetu Obywatelskiego.
Wystarczyło jednak kilka dni ostrych walk w obronie miasta, by polska prasa przestała być tak optymistyczna. 26 września Warszawa skapitulowała, a 30 września „Express poranny” opublikował skierowaną „Do obywateli stolicy” odezwę dowództwa armii Warszawa, która brzmiała:
„W związku z ogólnym położeniem wojennym na ziemiach polskich, nie dającym nadzieji na jakąkolwiek pomoc czy odsiecz z zewnątrz oraz w związku z niemożnością dalszej obrony stolicy z powodu braku wody, żywności i amunicji – zdecydowałem rozpoczęcie rokowań z dowództwem wojsk niemieckich. W wyniku tych rokowań zostały podpisane przeze mnie warunki kapitulacji gwarantujące w pełni ich honorowość. Tak więc oficerowie z białą bronią odchodzą do honorowej niewoli, a podoficerowie i szeregowcy, po wypełnieniu niezbędnych formalności, zostaną zwolnieni do domów. W wyniku podpisanej kapitulacji począwszy od godz. 12-ej dnia 29 września wojska niemieckie mogą rozpocząć wkraczanie do Warszawy. Losy wojenne są zmienne. Liczę więc, że ludność Warszawy, która bohaterskim zachowaniem swoim udowodniła swój głęboki patriotyzm, przyjmie fakt wkroczenia wojsk niemieckich ze spokojem, godnością i równowagą ducha. Dowódca Armii „Warszawa” (-) RòMMEL Generał dywizji”.
Od tej pory przez najbliższe sześć lat warszawiaków czekało życie w strachu przed masowymi egzekucjami, łapankami, więzieniem na Pawiaku, przesłuchiwaniami na Gestapo w Alei Szucha i wywózką do obozów masowej zagłady.
Na podstawie polskiej prasy z września 1939 opracowała:
Małgorzata Karolina Piekarska

Mniej więcej tydzień temu przeczytałem "Medaliony", Zofii Nałkowskiej. Późno, bo późno, ale czułem, że powinienem to znać. Książka jest straszna. Refleksję mam jedną: nigdy nie będę już tym samym człowiekiem, co przed lekturą.

"To jest bardzo ważne, żeby młode pokolenie dowiedziało się o tym wszystkim, co przeżyliśmy. Jeżeli zapomnimy o tym co było, to wszystko będzie mogło się powtórzyć".
Są to słowa byłej więźniarki jednego z niemieckich obozów koncentracyjnych. Osoby, która przeżyła coś, czego nikt inny przeżywać nie powinien. Coś, o czym pisać i mówić jest bardzo ciężko. Ale jednocześnie coś, o czym należy pamiętać. Bo tyle możemy zrobić dla tych, którzy polegli. Bowiem, cytując Zofię Nałkowską: to przecież ludzie ludziom zgotowali ten los.

EltenLink