Z wizytą na basenie

Wybrałem się dzisiaj z wizytą, do jednej z warszawskich pływalni. Co się robi z reguły na pływalni? Z reguły na pływalni się pływa. Ja jednak robiłem tam wszystko, poza pływaniem. Ale od początku.

Poprzedniego dnia pozwoliłem sobie zatelefonować do recepcji mojej upatrzonej pływalni. Odebrała pani o niezwykle słodkim głosiku (mam szczęście do takich kobiet) i zapytała, czy może mi jakoś pomóc.
Odpowiedziałem mojej rozmówczyni, że tak, może mi pomóc, a potem rozpocząłem referowanie mojej sprawy. Wyjaśniłem, że jestem niewidomy i wybieram się na basen. Powiedziałem, że przyjdę sam, bez przewodnika. Zapytałem, czy to będzie jakiś problem.
Otrzymałem odpowiedź, że nie ma żadnego problemu, na basenie są prowadnice dla osób niewidomych, a szafki w szatni podpisane zostały w brajlu.
Ucieszyłem się bardzo, podziękowałem uprzejmie i zakończyliśmy rozmowę w atmosferze pokoju oraz wzajemnej życzliwości.

Kiedy dotarłem do celu, przywitałem się z recepcjonistką. Dzisiaj na dyżurze była już jakaś inna pani, która przeraziła sie na mój widok. Wytłumaczyłem, że telefonowałem wczoraj do recepcji, by upewnić się, czy mogę przyjść sam. Pani powiedziała, że nic o tym nie wie, a potem zaczęła spazmatycznie łapać powietrze i załamywać ręce. Ewidentnie się mnie bała.
Pani poszła po kogoś bardziej kompetentnego, a ja stałem na środku, czując sie jak idiota. Ochota na pływanie jakoś sie ulotniła.
W końcu przyszedł ratownik, który oznajmił mi w kilku dosadnych słowach, że on sie mną (do kurwy nędzy) opiekował nie będzie. Odpowiedziałem ratownikowi, że ja (do kurwy nędzy) nie potrzebuję żadnej opieki, a jedynie odrobinę życzliwości i otwartego umysłu. To jednak ratownikowi sie w głowie nie mieściło, więc on też zaczął spazmatycznie oddychać i załamywać ręce.
W tym momencie na scenę wkroczyła kolejna osoba dramatu – kierownik tej całej zacnej instytucji. Jednym rzutem oka ogarnął całą sytuację: recepcjonistkę załamującą ręce, ratownika z atakiem astmy, i mnie, stojącą na środku, niewidomą sierotkę, której nikt nie chce zaprowadzić na basen. Kierownik był na szczęście trzeźwo myślącą osobą i jakoś przetłumaczył recepcjonistce, by pozwoliła mi wejść do środka. Dziękuję, panie kierowniku.
Okazało się, że muszę zdjąć buty przed wejściem do środka i schować je do foliowej torby. Nikt mnie o tym nie uprzedził, więc nie miałem przy sobie żadnej torby, ani foliowej, ani plastikowej. Jedyne, co miałem ze sobą, to mój urok osobisty i brawura, która kazała mi tu przyjść. Teraz więc zaczęło sie szaleńcze poszukiwanie torby. Okazało się, że nikt, na całym basenie, nie ma żadnej foliowej torby. To bardzo zła wiadomość, bo ta foliowa torba z jakiegoś powodu była bardzo istotnym elementem życia całego personelu. Przez następne 15 minut jedyne, co słyszałem dookoła siebie, to powtarzane z szaleńczą desperacją wyrażenie "foliowa torba", odmieniane przez wszystkie istniejące i nieistniejące przypadki.
W końcu foliowa torba została wydobyta z dna Oceanu Atlantyckiego, albo z jakiegoś innego księżyca, a ja mogłem rozpocząć proces zdejmowania butów. Przybiegły do mnie 3 panie, które zaczęły mnie ciągnąć, popychać, poszturchiwać i potrącać, próbując zdjąć moje obuwie bez mojego udziału. Powiedziałem dobitnie i kategorycznie, że sam potrafię zdjąć buty, to jednak nic nie pomogło. Pomogło dopiero wtedy, kiedy sie wydarłem. Miałem ochotę użyć ulubionego wyrażenia mojego przyjaciela ratownika, czyli "do kurwy nędzy", ale ostatnim wysiłkiem woli sie powstrzymałem. Niewidomy wrzeszczący wzbudza ogromną sensację. Niewidomy wrzeszczący i jeszcze do tego rzucający na prawo i lewo kurwami, wzbudzałby sensacje jeszcze większą.
Następnym punktem programu była szatnia. Prowadzony do niej byłem przez 4 osoby. I tak, razem z moim konduktem powitalnym, wkroczyliśmy do pomieszczenia, gdzie kilku rozebranych facetów udawało, że rozgrywająca się tutaj groteska w ogóle ich nie interesuje.
Przez kolejne kilka minut byłem maskotką całego personelu. Jedna pani usilnie próbowała zdjąć mi koszulkę, druga pani rozpaczliwie gmerała w okolicach mojego rozporka, a trzecia pani głaskała mnie po głowie i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Niestety, ja już w tym momencie wiedziałem, że dobrze nie będzie. Wygoniłem wszystkie panie z szatni i powiedziałem, że poradzę sobie sam. Panie wybiegły i poszły poskarżyć sie mojemu ulubionemu ratownikowi. Ratownik wszedł do szatni i zapytał, czy potrafię sam się rozebrać. Byłem tak zmęczony i wściekły, że skinąłem jedynie głową. Nawet nie miałem siły na niego nawrzeszczeć.
Po wielu perturbacjach w reszcie wszedłem do wody. Pływałem przez godzinę, a potem doliczona mi została dodatkowa opłata. Bo czas, który spędziłem na basenie, to dwie godziny, a zapłaciłem tylko za jedną. Nikt niestety nie wziął pod uwagę, że przez jedną godzinę wykłócałem się ze wszystkimi o wszystko, a przez drugą pływałem. Musiałem zapłacić za obie.

A teraz podsumowanie. Tyle się mówi o dostępności. Prezydent Warszawy pan Rafał Trzaskowski codziennie opowiada o tym, że powstają wciąż nowe, dostępne dla niewidomych obiekty. Ja myślę, że prawdziwa dostępność zaczyna sie od ludzi i ich sposobu myślenia, a nie rozwiązań architektonicznych.

EltenLink